Proces zubożania produktu pokładowego w Ameryce i Europie trwa w najlepsze. Albo linie lotnicze nie oferują już „bezpłatnie” żadnego serwisu w czasie lotów krajowych, albo produkt ten jest minimalistyczny – np. woda. W tym samym czasie, Chińczycy na rejsach krajowych serwują pełnoprawny posiłek – „w cenie” biletu.
Pandemia COVID-19 pozwoliła liniom lotniczym wrzucić wyższy bieg we wdrażaniu polityki cięcia kosztów i obniżania elementów składowych taryf biletowych. Kiedyś, na rejsach krajowych i lotach wewnątrz Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych Ameryki, pasażer – nawet w klasie ekonomicznej – otrzymywał „bezpłatnie” posiłek, którego wielkość uzależniona była od długości rejsu.
W przypadku „krajówek” była to zimna przekąska, podczas gdy w przypadku lotów międzynarodowych o krótkim i średnim zasięgu był to gorący posiłek. Do tego podróżni otrzymywali napoje zimne i gorący – zarówno bezalkoholowe, jak i procentowe (nisko i wysoko). W postpandemicznych realiach taka praktyka jest historią; bilety lotnicze zdrożały, lecz produkt został drastycznie – w imię oszczędności – zubożany.
Amerykańsko-europejski downgrade W Europie i USA różnica między przewoźnikami tradycyjnymi i operatorami o modelu niskokosztowym właściwie się zatarła, gdyż flagowe (narodowe) linie lotnicze „wzbogaciły” swój produkt o rozwiązania znane z lotów samolotami budżetowych firm. Tożsamość ofertowa ma jednak jedno różnicę – cenę. Pasażerowie za loty płacą obecnie o nawet połowę więcej (cena biletu lotniczego zależy od destynacji), a otrzymują w zamian mniej.
Grupa Lufthansy oferuje już tylko buteleczkę wody i czekoladkę. Air France-KLM testuje płatny serwis, aby „lepiej sprostać oczekiwaniom pasażerów”, co de facto oznacza zmianę polityki serwisowej – francusko-holenderski holding zakończy wkrótce „bezpłatny” serwis kanapeczki z goudą/chlebka bananowego i napojów.
Za to Polskie Linie Lotnicze LOT trzymają wysoki poziom, albowiem na rejsach krajowych pasażerowie otrzymują bułeczkę i wodę, podczas gdy na dłuższych lotach w unijnym regionie serwowane są także zimne i gorące napoje (herbata i kawa), wino i piwo. Inaczej – wbrew rynkowemu trendowi – postępują także Turkish Airlines, które na rejsach europejskich serwują pełnoprawny posiłek (śniadanie lub obiad) i napoje alkoholowe i bezalkoholowe, a na lotach regionalnych i krajowych ciepłe i zimne napoje oraz przekąski w formie kanapki i jogurtu.
Chiny „na opak” Chińskie linie lotnicze prowadzą odmienną politykę przewozową, w ogóle nie obniżając jakości oferowanego produktu. Latając krajowo (!) w Państwie Środka, w zależności od długości rejsu, pasażer – także w klasie ekonomicznej – może liczyć na „bezpłatny” serwis i otrzymać posiłek. Ciepły posiłek podróżni otrzymują wtedy, kiedy dany rejs trwa nie mniej niż 90 minut.
W czasie krótszych lotów serwowane są lunchboxy, które zawierają przeważnie kanapkę, owoc i jogurt. W czasie mojego rejsu z Chengdu do Shenzen, linie lotnicze Air China zaserwowały gorący posiłek (kurczaka z ryżem), jogurt, ciastko i gorące i zimne napoje.
Warto podkreślić, że loty krajowe w Chińskiej Republice Ludowej nie są drogie – ceny lotów do trzech godzin (w klasie ekonomicznej) nie przekraczają 350 złotych. Najdroższe są loty z i do Urumczi, które kosztują nie mniej niż 450 złotych, a nawet ponad 700 złotych – jest to spowodowane położeniem geograficznym stolicy regionu autonomicznego Sinciang. Lot między np. z i do Shenzen trwa około pięciu godzin.
Przykład Chin (i lokalnego produktu) pokazuje dobitnie, że nawet przy dość niskich cenach lotów – połączenia lotnicze w Państwie Środka są zwykle subsydiowane – produkt pokładowy może być atrakcyjny dla pasażerów. O ile polityka „cięcia” kosztów w czasie pandemii była uzasadniona, to obecnie – kiedy linie lotnicze notują rekordowe wyniki finansowe, w tym zyski po opodatkowaniu – proces zubożania oferty nie jest uzasadniony.